Prof. Maria Janion napisała kiedyś, że pogłos pogańskiej rozpaczy (po nawróceniu Słowian na chrześcijaństwo) szedł przez wieki i – jako trauma historyczna – nie mógł przeminąć bez śladów w kulturze ludów słowiańskich…
Mogliśmy się o tym przekonać podczas warsztatów, które prowadził Rafał Merski, historyk, badacz dziedzictwa kulturowego Słowian, pisarz, wydawca. Przytoczył wiele przykładów wskazujących silne związki dawnej słowiańskiej tradycji ze współcześnie celebrowanymi świętami. Oto niektóre z nich:
Szczodre Gody – obecnie czas Bożego Narodzenia, były momentem zimowego przesilenia (teraz przypada 21/22 grudnia), związanym z kultem solarnym, a jednocześnie z poszanowaniem zmarłych przodków. Tego dnia podczas rodzinnej wieczerzy kładziono pod stołem siano, aby dusze przodków mogły przysiąść i odpocząć ze swoimi bliskimi podczas świątecznego spotkania. Wiąże się to z prasłowiańskim zwyczajem pochówku zmarłych, których wynoszono na sianie poza obszar wsi, aby tam dusze mogły „odpocząć i spotkać się z innymi duszami”. Oprócz siana umieszczano pod stołem naczynie, do którego każdy ze swojego talerza oddawał pierwsze kęsy potrawy. Ten zwyczaj był kultywowany jeszcze w XIX wieku (Wielkopolska), o czym pisał słynny polski etnograf, folklorysta Oskar Kolberg (1814-1890).
Przesilenie zimowe w większości kultur półkuli północnej było okazją do świętowania „odradzania się Słońca”. W starożytnym Rzymie obchodzono Saturnalia, w Persji – narodziny Mitry (bóstwa Słońca), wśród ludów germańskich – Jul, u Słowian – Święto Godowe. Na początku naszej ery przesilenie wypadało 25 grudnia według kalendarza juliańskiego. Stąd też wzięła się data święta Bożego Narodzenia, które wyparło tradycyjne Szczodre Gody, a puste miejsce przy stole i sianko wkładane pod obrus, kojarzymy częściej z symboliką chrześcijańską niż słowiańską.
Jare Gody – to kilkudniowe święto wiosny, które łączy ze sobą trwający nadal obrzęd topienia Marzanny (zwanej w średniowieczu Śmiercichą), radosny Gaik i święta Wielkanocy. Zima była traktowania jako czas śmierci, siła destrukcyjna, której pozbywano się z wielką ulgą. Odbywało się to zwykle w pierwszy dzień wiosny – przypadający w okolicy równonocy wiosennej, wypadającej (nie uwzględniając roku przestępnego) 21 marca. Kukłę symbolizującą zimę-śmierć wynoszono wówczas poza wieś i topiono w wodzie. Woda dla Słowian miała bardzo ważne znaczenie symboliczne – była granicą pomiędzy światem życia i światem śmierci, która przez wodę nie mogła przechodzić.
Po obrzędzie pozbycia się znienawidzonej zimy odbywała się dalsza część przygotowań i rytuałów dotyczących powitania wiosny, które trwać mogły nawet do pierwszej porównonocnej pełni Księżyca. W celu „przepędzenia starego, zasiedziałego zła” wietrzono i sprzątano domostwa oraz obejście, prano i szykowano świeże odzienie. Całe gospodarstwo obchodzono i okadzano ziołami każdy jego zakątek. Pieczono również placki (szczególnie wiosenne kołacze). Najważniejszym prasłowiańskim zwyczajem było jednak malowanie jajek – mających wnieść do domostw energię i radość życia oraz mających zapewnić urodzaj i powodzenie na cały rozpoczynający się wiosną nowy rok wegetacyjny. Młodzi chodzili od domu do domu z przybranym ozdobnie gaikiem (czubek choinki), śpiewali pieśni chwalebne na cześć wiosny, a w zamian otrzymywali od gospodarzy jajka – symbol życiodajnej siły.
Kulminacją tych przygotowań były zazwyczaj urządzane na świętych wzgórzach uroczyste uczty, podczas których organizowano igrzyska połączone ze śpiewem i tańcem oraz obdarowywano się kraszankami. Nazajutrz dzień rozpoczynano od obmywania się w świętej wodzie. Obchodzono również Śmigus – rytuał polegający początkowo na uderzaniu się nawzajem rozkwitłymi witkami. W późniejszym okresie oba te zabiegi magiczne – mające oczyścić oraz przynieść siłę i zdrowie – połączono w znany nam współcześnie zwyczaj Śmigusa Dyngusa. Wieczorem udawano się natomiast na mogiły przodków, gdzie pozostawiano dla nich jadło i wspominano zmarłych.
Pamięć o zmarłych przodkach jest jedną ze znamiennych cech kultury słowiańskiej – pamiętano o nich zarówno podczas rodzinnych świąt, ale też szczególnie podczas listopadowego święta przodków, zwanego Dziadami, a obecnie Zaduszkami. Teraz odwiedzamy groby, paląc znicze i składając kwiaty, ale jeszcze do XVIII wieku panował zwyczaj „biesiadowania” na cmentarzach wspólnie z duszami bliskich. Zakopywano też w grobach jajka (życiodajna moc), wierząc, że dzięki temu dusze łatwiej się odrodzą i palono ogień, żeby dusze mogły się ogrzać…
Komentarze zablokowane